Gdy
przestąpiłam próg kościoła ujrzałam masę ludzi. To wszystko
moja rodzina? Nie znam ani jednej osoby. Wszystkie ławki zostały
zapełnione. Aż trudno uwierzyć! A jednak! Wszyscy ubrali się na
biało! Czy ja należę do jakiejś rodziny, która mieszka w
psychiatryku? A może to jakieś zgromadzenie rodem z archiwum
x?Podeszłyśmy z Amelią do trumny. Ona tam leżała. Taka spokojna.
Taka cicha. Taka bezbronna. Nawet teraz wygląda olśniewająco. Ona
też została ubrana na biało. Łzy zebrały mi się w kącikach
oczu. Po chwili było ich za wiele i zaczęły spływać po moich
policzkach. To okropne. Już nigdy nie ujrzę jak się uśmiecha.
Czuję się tak jakby ktoś wyrwał mi coś ze środka. Czuję wielką
pustkę. Usiadłyśmy w pierwszej ławce. Msza trwała około
półtorej godziny. Po niej wszyscy zaczęli wychodzić. To jasne
idziemy na cmentarz. Teraz mogłam się przyjrzeć tym wszystkim
ludziom. Zauważyłam że nikt z tych wszystkich osób nie wygląda
na więcej niż 30 lat. Co mamy genetycznie młodociany wygląd? Oh,
a może to zgraja wampirów. Zachichotałam. Muszę zapytać o to
Amelię. Przed sobą ujrzałam czarną bramę z napisem: Requiem
aeternam dona eis Domine et lux perpetua luceat eis. No
cóż nie jestem poliglotką, a więc nie zrozumiałam owego napisu.
Gdy tylko przekroczyłam bramę poczułam ucisk w brzuchu. Nienawidzę
cmentarzy. Zawsze gdy jestem na nim czuję smutek. Może nawet nie
tyle smutek co widzę mgłę, z której wyłaniają się postacie. Na
czele nich jest zawsze mężczyzna odziany w biały garnitur. Jego
oczy są całe czarne. Nie posiadają białek. Czy ja jestem opętana?
Czuję się jak w jakimś tanim horrorze. Jest ze mną źle, bo
właśnie dostrzegłam mgłę. Czy ja śnie? Czy tam w pierwszym
rzędzie ludzi, którzy idą za mężczyzną jest moja matka? No tak
to ona. Macha do mnie. Zaczyna coś mówić. Zaraz chyba zemdleję.
-Bell... Dziecko
moje... Zawsze będę przy tobie...Strzeż się...
No dzięki mamo,
pomyślałam. Dobra Bells, skup się. To co widziałaś nie może
być prawdą. A może... Och ten mężczyzna się na mnie patrzy.
Nigdy tego nie robił. Uśmiecha się. Nie ma normalnych zębów,
zamiast tego ma kolce. Czarne wielkie kolce. Co tu się do diabła
dzieje. Pytałam siebie.
-Znów
się spotkamy Arabello. Och uwierz mi. - powiedział do mnie facet w
białym garniaku. No
chyba nie,
pomyślałam.
-No chyba jednak
tak. - odpowiedział.
-Och no oczywiście
czytasz mi w myślach.
-Sprytna jesteś.
-Och to moja krew,
Rufusie. Jest tak samo błyskotliwa jak mamusia. Jestem z niej
dumna. -wtrąciła "moja matka".
-Tak jasne. Jak
umarłaś? Kto Cię zabił? - spytałam.
- Kochanie strzeż
się.
Powiedziała po czym
zniknęła. Co do diabła? "Strzeż się"? Przed czym?
Fajne imię Rufus. Bardzo oryginalne. Czyli Rufusik przewozi dusze na
drugą stronę. Fajna fucha. Ciekawe czy jak umrę to dostanę taką.
Eh, fajnie już ludzie zaczęli wychodzić.
-Chodź Arabello,
pójdziemy już. Czeka nas długa podróż. - powiedziała Amelia.
-Sorry, że pytam,
ale tak szczerze to gdzie mieszkasz?
-Och zobaczysz. Po
co rozmawiałaś z Rufusem? Nie możesz z nim rozmawiać. Nigdy.
Przenigdy.
-Widziałaś to?
-Oczywiście,
wszyscy widzieli.
-Wszyscy? To znaczy
że...
-Że nie jesteś
jedyna. - Jak to nie jestem? Przecież nikt nie patrzył w tamtą
stronę. Co jest z nimi wszystkimi nie tak?
-Jak mogłaś
słyszeć skoro mówiłam w myślach.
-Och. Porozmawiamy o
tym innym razem.
-O co ci chodzi?
Dlaczego niczego mi nie mówisz? Dlaczego jesteś taka oschła dla
każdego. Jestem twoją wnuczką do cholery. Jak możesz mnie tak
traktować?
-A co mam być
babcią szyjącą na drutach, a Ty i tak będziesz mieć to gdzieś i
uciekniesz jak twoja matka. Zresztą jestem za młoda, mam tylko 55
lat.
-Nie jestem jak ona.
-Oczywiście jesteś
bardziej jak ojciec. Ale i tak jesteś podobna do matki.
-Znałaś mojego
ojca?
-Oczywiście był
mężem Cordeli, jak mogłabym go nie znać.
-Jak to? Dlaczego
uciekła skoro była z nim i spodziewała się jego dziecka?
-A spytaj ją.
-Przecież nie żyje,
więc jak mam ją spytać?
-Jesteś pewna? - Po
tych słowach nie odezwała się już do mnie. O co bym ją zapytała.
Nic nie mówiła. Czy jestem pewna że moja matka nie żyje?
Oczywiście że tak. Była martwa, jej ciało było parę metrów pod
nami. Halo?!